Z ogromnym smutkiem i żalem zawiadamiamy, że 5 grudnia 2018 roku odszedł od nas w wieku 84 lat Mistrz Fotografii Atelierowej założyciel Zakładu Fotograficznego Foto-Janusz Adam Winnicki.
Dziękujemy Państwu za przybycie na ceremonie pogrzebową oraz za przesłane kondolencje. Dziękujemy także za pamięć, wsparcie oraz wiele miłych wspomnień po mimo upływu czasu. To już 5 lat, jak nie ma z nami Adama "Janusza" Winnickiego...
Dla wszystkich tych, którzy znali, ale także dla tych, którzy nie mieli okazji poznać osobiście Pana Adama przypominamy krótką biografie oraz kilka słów ze wspomnień Pana Adama spisanych własnoręcznie w roku 2013.
Adam Winnicki urodził się jako jedno z dziewięciorga rodzeństwa w 1934 roku w Suminie na Kujawach
W latach powojennych, wraz z rodzicami i dwoma starszymi braćmi, przeprowadził się do Szprotawy.
Tam też rozpoczął naukę w sztuce fotografii i jako ambitny uczeń przeprowadził się do Wrocławia, gdzie zdobył uprawienia czeladnicze a następnie mistrzowskie w roku 1971.
Pracując jeszcze w pierwszym zakładzie fotograficznym, w 1957 roku zrobił zdjęcie pięknej dziewczynie, która rok później została jego żoną.
Sabina i Adam Winniccy wychowali dwie córki, Lilianę i Katarzynę, a w tym roku obchodzili sześćdziesiątą rocznicę ślubu.
W 1968 roku Adam Winnicki otworzył własny zakład fotograficzny Foto-Janusz, któremu poświęcił całe życie zawodowe jako mistrz fotografii.
Zakład, dzieło jego życia, był wizytówką starego śródmieścia Wrocławia i miejscem, które odwiedzało wielu znanych wrocławian.
Nawet po latach, Adam Winnicki potrafił przypomnieć sobie rok i powód dla którego wykonywał zdjęcie danej osoby.
Co więcej, był członkiem cechu fotografów.
Jego autorytet i umiejętności pomogły wychować następne pokolenia adeptów tej sztuki.
Jednocześnie życie rodzinne było dla niego wyjątkowo ważne i dlatego niejednokrotnie inicjował spotkania rodziny i przyjaciół.
Był kochającym i ciepłym mężem, ojcem oraz dziadkiem.
Ze wspomnień Pana Adama:
"Gdy przyjechaliśmy do Szprotawy na Dolny Śląsk, potem lubuskie, brat Józek już wcześniej był tam zatrudniony jako kołodziej-stolarz w urzędzie miejskim. Ojciec dostał pracę w hucie Anna jako stolarz-modelarz. Brat Kazik zaczął przy ojcu przyuczać się do stolarstwa. Ja, od nowego roku poszedłem do Technikum Rolniczego przy ul. Żeromskiego, żeby zaliczyć rok szkolny, ale nic z tego nie wyszło, bo zaczął boleć wyrostek. Chyba w maju poszedłem do szpitala w Żaganiu. Wyszedłem i z tej choroby, ale straciłem dwa lata szkolne. Potem zapadła decyzja, że pójdę do zawodu. Wybrałem fotografię, bo brat Józek robił coś dla pana Wójtowicza (Fotografa) i on mnie polecił. Kiedy naukę zawodu łapałem dość szybko, a mistrz pan Janusz Wójtowicz był ze mnie zadowolony to znowu przyszło nieszczęście. Mistrz, po roku mojej nauki zachorował na ostre zapalenie wątroby i po dwóch tygodniach zmarł w szpitalu w Poznaniu. Został pochowany tez w Poznaniu. W zakładzie powstał smutek i kłopot, ale ja zacząłem zastępować szefa i dość dobrze mi szło. Na niedziele komunijną szefowa zaprosiła jakiegoś starszego fotografa. Kiedy on ze mną porozmawiał, to zdecydował, że ja będę fotografował, a on nadzorował i na cicho wnosił uwagi. Potem szefowa retuszowała je, kopiowała i resztę czynności robiłem ja. Wszystko szło dobrze, ale po jakimś czasie szefowa poznała mężczyznę z Zielonej Góry, zakochali się i zakład poszedł do sprzedaży.
Zakład kupił pan Piekutowski Bolesław z Wrocławia. Mnie zaproponował pracę u siebie. Praca u pana Piekutowskiego była względnie dobra. Płaca nie była duża, ale za to pomagała mi w wyżywieniu, nie chodziłem głodny. Było tak, że jeździliśmy do Katowic (potem Stalingradu). Przez 2 tygodnie fotografowałem w jednostkach wojskowych żołnierzy pracujących w kopalniach. Był to korpus górniczy. Przez drugie 2 tygodnie w zakładzie wykonywałem te zdjęcia. Tu szef miał taki układ i było to dobre. Trwało to do 1956 r. może do 1957 r. Potem pracowałem już tylko w zakładzie Foto-Diana, potem Kosmos, szef zmienił nazwę na bardziej nowoczesną. Zakład mieścił się w bramie kamienicy przy ul. Jedności Narodowej 95, reklama i gabloty z fotografiami przy wejściu do bramy. Ruch klientów w zakładzie był dość dobry. Szef fotografował też w szkołach, przedszkolach, w jednostkach wojskowych, Szkole Oficerskiej. Miał własny samochód Warszawę, a to już było coś. W pobliżu znajdowały się inne zakłady fotograficzne takie jak: Foto Wrzos przy ul. Kluczborskiej, Foto Bobo, Foto Janaszak i Foto Ars, przy ul. Jedności Narodowej.
Zakładów fotograficznych w centrum miasta było wiele, znajdowały się przy ulicy: Łokietka, Pomorskiej, Chrobrego, Trzebnickiej, Nowowiejskiej, Traugutta, Mierniczej, Świerczewskiego (dziś Piłsudskiego), Ruskiej, Świdnickiej, Antoniego, Legnickiej, Kołłątaja.
W większości należały do Spółdzielni „Fotografika”, ale i prywatnych w PRL było dużo.
W 1968 r., a może w 1969 r. kupiliśmy (z żoną) za pożyczone pieniądze upadający zakład fotograficzny, który po remoncie nazwaliśmy Foto-Janusz. Ta nazwa ma dwa znaczenia. Pierwsze, na cześć mojego mistrza Janusza Wujtowicza, a drugie ze względu na przedstawienie się tym imieniem Sabince. I tak pozostało do dziś; rodzina Sabinki nazywa mnie Januszem, a moja Adamem. Nazwa firmy funkcjonuje do dziś.
Jaka była wielka radość, kiedy zostałem właścicielem zakładu fotograficznego. Zaplanowałem, że musze mieć codzienny utarg w wysokości 220 zł, a już w pierwszym dniu po otwarciu było 500 zł. Rzuciłem się w wir pracy, pracowałem dużo.
W roku 1971 zdałem egzamin mistrzowski w zawodzie fotograf. Zostałem mistrzem fotografii, mogłem uczyć młodzież, a jednocześnie miałem pomocników w pracy. Miłe to były czasy.
Szło nam dobrze, a może pomagała nazwa „Janusz” zbliżona do Januszaka, często klienci o tym mówili. Ruch w zakładzie był bardzo dobry, robiłem wszystko z fotografii, prace amatorskie, powiększenia, do legitymacji i dokumentów, różne okazyjne, a jak przyszła niedziela komunijna to kolejka, była aż na ulicy. To mnie bardzo cieszyło. Fotografowałem sesje ślubne!!!
Praca moja w zakładzie trwała od 1968 roku do 2010, do czasu zachorowania i operacji kręgosłupa w szpitalu na ul. Kamieńskiego.
Dzisiaj razem ze mną pracują córka i jej mąż Krzysztof i prowadzą Zakład FOTO-JANUSZ. W zakładzie córka Kasia odnalazła się niespodziewanie dobrze. W wyniku solidnej pracy i specjalistycznych kursów szybko poznała tajniki zawodu fotografa, stając się w krótkim czasie profesjonalistką.
W lecie 2008 roku obchodziliśmy; Ja z małżonką Sabiną złoty jubileusz pożycia małżeńskiego. W 2013 doczekaliśmy się 55 rocznicy pożycia małżeńskiego. W tym samym roku, przepisaliśmy Zakład FOTO-JANUSZ na rzecz Katarzyny i Krzysztofa.
Ja z małżonką chcemy teraz zadbać wyłącznie o siebie i jeszcze cieszyć się życiem z Bożą pomocą."
Adam Winnicki 2013 r.
Ś.P. Adam Winnicki został pochowany na cmentarzu parafialnym przy ul. Bujwida we Wrocławiu (pole nr. 7)